Ciemność wypełniająca każdy najmniejszy, najskrytszy zakamarek sprawiała, że gdyby nie świadomość istnienia zimnych ścian, przebywający w pomieszczeniu ludzie pomyśleliby o nim nie inaczej jak o nieskończonej pustce nieprzepuszczalnej dla ani jednej wiązki światła. Powietrze było przesycone wilgocią, pogłębiało to przytłaczającą atmosferę pokoju, która wielu skłoniłaby do myśli o śmierci, byle zeń szybko się wydostać.
Od strony kąta rozbrzmiewał szloch. Gdy dźwięk ustawał, po krótkiej przerwie powtarzał się znowu. Owa czynność zapętlana przez zmęczenie i strach, ona jedna, wytrwale zakłócała ciszę. Wcale nie wielką trudnością było stwierdzenie, że czas jej trwania dłużył się, dlatego słabł z każdą kolejną powtórką.
– Co ze mną zrobisz? – W nieprzeniknionym mroku dały się słyszeć wypowiedziane kobiecym głosem słowa.
Sceneria nie skłaniała dziewczyny do pozytywnego myślenia i wyobrażeń o dobrej dla niej odpowiedzi. Strach nie znikał, a potęgowało go przeczucie bycia pod ciągłą obserwacją skrytych w cieniu oczu. Nie pamiętała jak znalazła się w tym miejscu, kto zaciągnął ją do tego więzienia, ani też jaki cel przyświecał porywaczowi.
Choć do jej uszu nie dochodziło nic poza jej własnym, zdenerwowanym oddechem, kobieta nie dawała za wygraną jakby pobudzona intuicja więcej teraz znaczyła niż racjonalne myślenie. Nie była w stanie rozróżnić nawet podstawowych kształtów, czy dostrzec własnej dłoni wzniesionej na wysokość oczu.
– Wiem, że gdzieś tam jesteś. – zawołała zachrypniętym głosem uwięziona.
Jako wierna rozmówczyni, odpowiedziała tak jak poprzednio – tylko cisza.
Gdy minął już dłuższy odcinek czasu od ocknięcia, dziewczyna zaczęła jednak brać pod uwagę pobudzoną przez okoliczności wyobraźnię i bardziej prawdopodobną opcję, że pozostawiono ją samą sobie. Na pastwę losu. Wstrzymała oddech, podejmując się próby doszukania się w ciszy śladu czyjejś obecności, lecz ta nie potwierdziła jej wcześniejszego przeczucia. Skuliła się skazana na nieprzyjemny chłód pomieszczenia. „A co jeśli mam tu umrzeć z głodu?” pomyślała ofiara z przerażeniem.
Powinna chociaż zapoznać się z miejscem, chciała odnaleźć drzwi, poznać kształt swej celi. Istniała szansa, niewielka co prawda, że mogły okazać się otwarte albo łatwe do wyważenia. Ściągnęła buta i zostawiła go w kącie, którego od przebudzenia nie opuszczała na więcej niż dwa kroki. Podniósłszy się potem z ziemi, na nisko ugiętych nogach ruszyła zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zachowując przy tym ciągły kontakt ze ścianą. Krok za krokiem pokonywała kolejne odcinki.
Podłoże okazało się mieć kształt prostokąta. Dziewczyna dotknęła ściany, przy której leżała dotychczas i ostrożnie przeszła ostatnie metry do kąta, gdzie pozostawiła but. Nie znalazła drzwi, jakby nigdy nie żyła poza celą albo co gorsza...
„Zamurowali mnie wewnątrz!” – myśl przemknęła jej przez głowę niczym błysk pioruna. Przysiadła w rogu, a jej serce zatrzymało się na moment, gdy dłonią napotkała wilgotną podłogę.
But zniknął.
W panice dziewczyna zaczęła w pobliżu przesuwać po podłodze drżące dłonie, ale nie odzyskała zguby. Zawołała parokrotnie z szybkim oddechem. Nikt się nie odezwał, ale uspokoiło ją szczurze popiskiwanie i dreptanie szybko poruszających się nóżek. Ofiara doszła do wniosku, że zwierzę musiało przesunąć tak lekki element jej garderoby, a teraz wystraszone podniesionym głosem uciekło, pozostawiając zdobycz gdzieś niedaleko.
Wzięła głębszy wdech, wyciszając się do tego stopnia, że panika nie przestawała mącić jej umysłu. Nie mając zaś nic innego do roboty, postanowiła zbadać każdy centymetr podłogi, aby odnaleźć drugi but. Ruszyła na czworakach, z uwagą obmacując chropowatą powierzchnię.
Nie pokonała jednego metra, a przed nią zamajaczył ciemniejszy niż otoczenie smukły kształt.
Zamarła z przerażenia, aby wkrótce osunąć się w ramiona prawdziwej nicości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz